środa, 8 maja 2013

A może

Jestem...

Moja Mama pytana o to jak żyjesz, często odpowiada: "dobrze" i po chwili dodaje "...ale co to za życie".

Nie napiszę, że ostatnio, bo mam poczucie, że nieustannie, ciągle, bez chwili wytchnienia towarzyszy mi właśnie ta myśl  - co to za życie.

Pięknie by było gdyby prawdziwe były słowa piosenki "żyje się raz, potem drugi i trzeci i znów". Niestety żyje się tylko raz i trzeba brać się w garść, by żyć pełnią życia.  Srutu tutu gacie z drutu. Powtarzam to prawie w co drugim mailu z refleksjami. A sama co robię?  Jestem doskonałym trenerem uczę i motywuję innych do robienia czegoś czego sama nie robię.

Trudno jest żyć pełnią życia. Kiedy mierzyłam się chorobą wiele prostych, nawet tych najbardziej banalno prostych rzeczy zwracało moją uwagę i cieszyło mnie. Teraz te same rzeczy pozostają niezauważone, bądź giną w morzu codziennej frustracji.

Jak zatem cieszyć się życiem? Jak sprawić, by odpowiedź na pytanie jak żyjesz? Brzmiała - ach piękne mam życie!

Wyczekiwałam "Chustki", kiedy już dostałam ją w swoje ręce na nowo zatopiłam się w przeżywaniu. Wróciły wspomnienia. 

I teraz w gardle stają mi wszystkie złożone sobie obietnice.

A może właśnie mam sobie nie obiecywać, nie zmieniać się, nie frustrować się, że się frustruję tylko po prostu żyć w zgodzie z tym co przynosi chwila, akceptując to co podpowiada intuicja... Może to właśnie tak trzeba żyć...


czwartek, 21 marca 2013

W drodze

Dziś pierwszy dzień wiosny. Tak sie w pracy poukladalo, ze mialam okazje wybyc do Zielonej Gory. Pomyślałam extra droga kreta i daleka to przy okazji poszukam oznak wytesknionej Wiosny.
No i coz… jakby to powiedziec - swietnie sie ukrywa ta Zieleniada. Bo ni widu ni slychu Jej obecności.

A z wiosna jak to wiosna czekają nas nowe możliwości.


Nie bedzie to dla Was odkryciem jak powiem, ze ostatnio mam zmienne nastroje.
No oczywiscie, przyznacie przecież jesteś kobieta.
Ale ta zmienność oderwalabym raczej od swojej kobiecości, a bardziej przypiela łate męskości.

Męskości obyczajów. Ot.

Mężczyźni maja w życiu łatwiej. Nie, nie mam na to żadnych konkretnych dowodów popartych dlugoletnimi badaniami. Nie popieram tego stwierdzenia żadnymi statystykami i innymi liczbami. To moje subiektywne zdanie.

Ja jako ja postanowiłam sobie, ze będę sie -jakby to okreslic… ta ich łatwością życia inspirowac.
Co to konkretnie oznacza? A mianowicie mniej spiny wiecej luzu, mniej empatii wiecej egoizmu, mniej troski o pranie, sprzątanie, zakupy, prasowanie a wiecej kanapowego lenistwa.

Jak to ze zmiana bywa. Nie zawsze mniej oznacza wiecej. Ale ja juz widze poprawę siebie. Moja głowa składa mi hołd dziekczynny za relaks. Ręka już mi z nerwów nie dretwieje. I tak mi sie jakoś wiele rzeczy naprostowalo, bo wiem ze jak nie dam rady dziś to mogę jutro.

Jaki bodziec popchnal mnie do takich przemian? Byc może zapytacie...

Bodziec ten sam i niezmienny. Strach.

Lezalam sobie kilka tygodni temu u lekarza glownie kobiecej specjalizacji w znanej tylko kobietom pozie i przeleciał mnie strach. To trwało dosłownie chwile ale emocje były mega intensywne.

Po tym wszystkim zrodzilo sie we mnie pytanie - a co gdyby teraz sie okazało, ze choroba wróciła w takiej czy innej postaci? Co gdyby sie okazało ze mam mało czasu na zycie?

Co zrobiłas ze swoim życiem?
I pomysl po co żyjesz?

To "PO CO?" nabrało większego znaczenia. Teraz zadaje sobie to pytanie codziennie dokonując wyborów, podejmując decyzje. Żyje chwila, bo nigdy nie wiadomo kiedy ta bedzie ostatnia.

Polecam to Wam. Luz i mniejsza spina dodają radości i sprawiają ze człowiek staje sie odwazniejszy w walce o swoje.
W końcu zaczyna mniej sie bać a bardziej wyczekiwac kolejnej ciasnej chwili, niezapomnianej przygody.

O czym teraz myślisz? Co Tobie spędza sen z powiek? Jaka niepodjeta decyzje mietolisz w swojej glowie? Może warto wrzucić na luz... Może warto dziś sie wyprostować i powiedzieć sobie, a huk z tym wszystkim przecież PO TO żyje.

Za oknem biało. Spod pędzącego pociągu rozbryzguje masa śniegu. No tak Święta już niebawem. Czas malować pisanki i lepic balwanki.